Świr kompletny. I wciągnęłam w tę rozrywkę mężusia (maruda!).
Ale fajnie jest. Polecam. I spacer, i gimnastyka, i nóg ogólne bolenie. A ile smaczliwek w domu! Jak jesteście zainteresowani to podam kilka przepisów - na zbieranie i przetwarzanie. Na razie PA! Pędzę do LASU.
Tutaj jednak nie podam przepisów. Szukajcie w postach KULINARIA.
W tym miejscu poopowiadam trochę o zbieraniu grzybów.
Pierwsze pytanie:
ŚCINAĆ CZY WYKRĘCAĆ?
Oczywiście ŚCINAĆ!
Jak najbliżej ściółki aby nie uszkodzić grzybni. Można też same czapeczki. Ale po co tracić trzonki, które są równie smaczne?
Dlaczego nie wykręcać? Wszak wielu znawców zbieractwa poleca WYKRĘCANIE (szczególnie borowików).
NIE!!!!
Powinniśmy poznać budowę grzybni.
Jest to gęsta pajęczyna (pajęczyny chyba wszyscy znają) przyczepiona do korzeni ulubionych drzew, do ich pni, do podłoża. Każdy widział nitki pleśni. To też grzyb. Grzybnie można porównać także do np. pończoch "kabaretek" (to dla tych bogatszych co do lasu nie chadzają).
Teraz wyobraźmy sobie (szczególnie panie w kabaretkach), jak zaczepiamy o coś pończoszką, a dla mniej wrażliwych jak dotykają pajęczyny. Co się dzieje? Rozpada się - pończoszka czy pajęczyna. Tak samo WYKRĘCAJĄC niszczymy grzybnię. Pociągamy za grzybkiem cienkie nitki jego grzybni przerywając ją, niszcząc ciągłość. Tak uszkodzona grzybnia zamiera.
Powiecie jednak, że pozostawione resztki gniją. TAK. Gniją. Ale nie niszczą swoich korzeni.
Grzyb nie zerwany, pozostawiony sam sobie, też pleśnieje, gnije lub zjadają go różne leśne stwory. I grzybnia żyje dalej, rozrasta się, współpracuje z całym LASEM.
JAK CHODZIĆ PO LESIE?
OSTROŻNIE!
Nie kopiemy grzybów niejadalnych, trujących i nam nie znanych. Nie depczemy ze złości, że to nie borowik szlachetny. Nie wyrywamy, żeby sprawdzić czy jadalny.
Każdy grzybek ma w LESIE swoje przeznaczenie. Jedne współpracują z drzewami pomagając im w pozyskiwaniu odżywek, inne rozkładają rośliny na przyswajalne dla innych substancje, karmią owady (niekoniecznie przez nas lubiane jak np. muchy), karmią zwierzęta.
Czy wiedzieliście, że nasze pospolite rude wiewiórki lubią grzyby? LUBIĄ!
Wiem, widziałam. Razu pewnego na działce w lesie (mam takową) na patyczkach rozłożyłam robaczliwego borowika. Jakie było moje zdziwienie, kiedy z drzewa zeszło rude stworzonko, porwało kawałek grzybka, uciekło na drzewo i je pożarło.
Grzyby zawierają niewielką ilość tłuszczu roślinnego i różnych witamin (zdrowych także dla nas).
MĄDRA WIEWIÓRKA!
OGIEŃ!
OGIEŃ w lesie to ŚMIERĆ. Nie tylko ściółki, drzew lecz niezmierzonej ilości żyjątek, zwierztek i zagrożenie dla nas samych.
Jeżeli musimy już zapalić papierocha, fajkę i inne świństwo - zróbmy to najlepiej na piaszczystej ścieżce. A z braku takowej - w jednym, niezbyt zaliścionym i zaiglonym miejscu. I nie chodźmy z papierosem w "zębach". Łatwo zgubić żar - czy to zaczepiając o gałązkę, czy po prostu przy strzepywaniu popiołu. Żar, kiedy padnie na podatny grunt, potrafi żarzyć się do 10 minut. POŻAR gotowy. Nawet nie zauważymy, kiedy podpaliliśmy las.
Tak więc STAŃMY na ścieżce, siądźmy na pieńku i wypalmy spokojnie naszego "nałoga" gasząc go bardzo starannie (nie o liście oczywiście).
Palenie ognisk w lesie jest zakazane poza wyznaczonymi miejscami. Pamiętajmy o tym. Ale nawet w takich miejscach ogień należy wygasić do końca. Nie zostawiamy żaru. Ten może być rozwiany przez wiatr na pobliskie drzewa i krzewy. Nie muszę chyba specjalnie mówić co będzie. Ale upierdliwie przypomnę: POŻAR!
JAKIE GRZYBY ZBIERAĆ?
Wszystkie, które znamy. A najlepiej te, które zbierali nasi rodzice i dziadkowie. Oczywiście nie polecam zbierania grzybów, którym już udowodniono trujące właściwości, a zbierali je nasi przodkowie (mowa tu np. o tzw. olszówkach, czyli krowiaku podwiniętym i innych). Moi rodzice je zbierali. Po potrawce z olszówek puchłam jak halloweenowa dynia. Coś w tym grzybie było, jest i będzie.
Tak więc podstawowe zasady:
- Czytamy i oglądamy wszystkie dostępne nam atlasy grzybów. Najlepiej, dla jeszcze młodych zbieraczy, jest mieć taki atlas przy sobie z zaznaczonymi grzybami do zbierania.
- Jak nie wiemy to nie zrywamy! (i nie kopiemy etc.).
- Porównujemy z ich trującymi odpowiednikami (jest ich dużo i ja np. nie zbieram blaszkowców mających trudne do odróżnienia odpowiedniki).
- Nie słuchamy znajomych, którzy już całe kociołki jakiegoś gatunku grzyba zjedli i nic im nie było. Nic błędniejszego. Niech sami się trują.
- Nie zbieramy osobników:
- STARYCH, wskazujących na znaczne przyrodnicze zużycie (mają duże kapelusze, miękkie z wierzchu, wyglądają nieapetycznie, pod spodem zamiast np. żółtych rurek mają ciemnozielone lub brązowe, wyraźnie są dla robaczków wielokondygnacyjnym wieżowcem),
- STARYCH CHOCIAŻ JARYCH - niech się rozsieją (grzybnia ma określony czas wegetacji, jeżeli zerwiemy grzyba w okresie "rozrodu", czyli rozsiewania zarodników, za kilka lat w danym miejscu nic już nam nie urośnie. Nie wyrywajmy wszystkiego. Zostawmy chociaż jedną dorodną sztukę dla przyszłych pokoleń). Wiem, wiem... Znam zasadę: jak nie ja to ktoś inny. Ale może akurat się uda?
- BARDZO MŁODYCH, ledwie wystających spod ściółki i liści. Dajmy im szansę na urośnięcie, rozwinięcie grzybni, wysypanie zarodników. Młode do konsumpcji bardzo wskazane lecz za małe w garnku znikną. NIE przegrzebujmy ściółki w poszukiwaniach. Zbierajmy tylko to co wyrosło ponad ściółkę i liście i jest widoczne dla naszego oka, W zeszłym roku napotkałam w jednym zagajniku starszego pana z kijem. Szukał kurek rozgrzebując listowie na wszelkie strony i zbierając wszystko pomarańczowe, co zobaczył. Pewnie robił to już kilka lat. Efekt - w tym roku, tak obfitym w kurki, w tym lasku prawie ich nie było. A był to lasek naprawdę przedtem kurkowy. Tak dzieje się z każdym gatunkiem grzybów.
- GRZYBÓW NAM NIEZNANYCH - niech rosną. Jeżeli nie jedli ich nasi rodzice i dziadkowie to my też ich nie jedzmy. Są zapaleni grzybozbieracze, którzy jedzą wszystko. Są atlasy grzybów wskazujące, że ponad 60 % grzybów w naszych lasach jest jadalna.
NIE DAJCIE SIĘ ZWIEŚĆ!!!
Większość z tych mniej popularnych ma swoje BARDZO TRUJĄCE ODPOWIEDNIKI! I tylko dobry znawca lub ryzykant będzie je zbierać. WY nie ryzykujcie. Nie warto.
Czyli podsumowując ZBIERAMY:
- Takie grzyby, które już znamy.
- Takie grzyby, które zbiera nasz najlepszy przyjaciel i jeszcze żyje.
- To co jadali nasi przodkowie i też jeszcze żyją.
- To co już wyrosło na tyle, że widać.
Odsyłam tutaj do mojego Atlasu grzybów (odnośnik do strony na dole niniejszego bloga - w trakcie tworzenia)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będę usuwać wszystkie wulgaryzmy i seksistowskie propozycje.