Las i jego tajemnice

niedziela, 14 stycznia 2018

Złote wakacje - sierpień 2017

 Dzień dobry wszystkim!

Przepraszam wszystkie Fanki i wszystkich Fanów mojego bloga za tak długie milczenie.
Kajam się i o przebaczenie proszę.

Tak wyszło, że po powrocie z "mężowskiego" urlopu (wszak ja urlop podobno mam już do końca życia) na początku września "rzuciły" się na mnie sprawy rodzinne - urzędowe, sądowe i w innych instytucjach. Jak już "wlizłam" w papierzyska, archiwalia domowe, pisaninę pozwów, odezwów itp. tak wsiąkłam ... do dzisiaj, a końca też nie widać.

Znajdując chwilkę oddechu szybciutko uzupełniam wpisy z zeszłego roku.

Pierwszy jest sierpień.

Sierpień to przede wszystkim wyjazdy na działkę - weekendowe i urlopowe. Łącznie spędziliśmy tam około trzech tygodni. Na łazęgę po Naszym Lesie Sopockim niewiele zostawało czasu.
Ale tak troszkę połaziłam wściekając się na co najmniej 5 naszych leśnych plag, które unicestwiły grzyby. Wszędzie naokoło był wysyp, u nas jak trafił się jeden grzyb na kilometr to była radość. Czasem i tego jednego zabrakło. Co dziwniejsze, nie było także tych niejadalnych. Frustracja okropna dla grzybowego maniaka (jakbym mało miała zapasów - hi hi hi .... I całe szczęście, że nie rozdałam tych zapasów jak co roku).

A jakie to plagi?

  1. Zima - a właściwie jej brak. Śniegu nie było i ziemia nie nasiąkła wilgocią odpowiednio. Potem kwiecień i maj były suche i późniejsze opady nie nadrobiły wiosennej straty. Grzybnia nie urosła.
  2. Górki - mamy w naszym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym wielkie wzgórza pomorenowe. Piaszczyste. Wzgórza są strome, wierzchołki w większości pozbawione płaskowyżów i ta marna ilość wody po prostu spływa. Gdyby było tak z pół metra śniegu, który w marcu pomału by topniał, to gleba by się nasączyła. A tak? Wszystkie deszcze "spłynęły".
  3. Ludzie - tych nam nie brakuje. Okolica obfituje w osiedla. Trzy duże i kilka mniejszych. Razem - chyba połowa mieszkańców Sopotu. Niech z tej liczby połowa tylko zbiera grzyby, to według moich wyliczeń na jednego grzybka przypada około stu osób (i to w sezonie, kiedy one są). Ta "plaga" jest co roku i jakoś zawsze udawało nam się coś uzbierać.
  4. Dziki - też "plaga" coroczna. Ale w zeszłym roku (2017) przeszła wszelkie granice. Las był zryty dokumentnie. Nie oszczędziły nawet osiedlowych trawników. Jeszcze nie widziałam tak dużej skali zniszczenia w Naszym Lesie, a mieszkam tu już 35 lat.
  5. Ślimaki - najgorsza z zeszłorocznych plag. Ze względu na lekką zimę i dużo wilgoci późną wiosną i latem rozmnożyły się ponad normę. I to nie nasze rodzime, polskie. Wstrętni, nadzy i rudzi przybysze - ślinik wielki (ślinik rudy, ślinik luzytański). Zawleczony do Polski prawdopodobnie z Półwyspy Iberyjskiego (za Wikipedią). Bardzo inwazyjny. W TPK pojawiły się jakieś 9 lat temu - pojedyncze osobniki. W zeszłym roku chwilami trudno było przejść ścieżką, żeby na jakiegoś nie nadepnąć. Sąsiadka, mająca własny domek mówiła, że nawet jej na schody właziły oraz wyżarły wszystkie kwiatki w ogrodzie. W lesie trudno było znaleźć grzyba nie zeżartego przez owe ślimaki. Często jeszcze grzybek nie urósł wyżej niż 1 cm, a już zostawała po nim sama nóżka. Brr... Wrr...
Ślinik luzytański
Ślinik luzytański (zdjęcie z Wikipedi).
"Biega" po naszym lasku od kilku lat biolog od owadów wszelakich (w tym roku łapał muchy). Rozmowa z nim potwierdziła wszystkie informacje na temat tego ślimaka.  I nie powiedział nic pocieszającego - te ślimaki, ze względu na swoja barwę, u nas nie mają wielu naturalnych wrogów. Ptaki ich nie jedzą. Jedynie może je zniszczyć SUSZA i ślimacze PASOŻYTY. Jak widać niezbyt podziałało. :(((

I tak na "ściganiu" się ze ślimakami upłynęło nam lato.

Hasło sezonu 2017: ZDĄŻYĆ  PRZED  ŚLIMAKIEM!

Poniżej kilka sierpniowych fotek.

Tak dużych liści koniczyny zajęczej dawno nie widziałam.

"Nieprzebyty" gąszcz zieloności.

Pluskwiak odpoczywa na jagodowym liściu.
Ten schował się przed ślimakami w korzeniach buka. Niestety - niejadalny.

Sądząc, że to nienaruszone przez ślimaki gniazdo kurek skoczyłam pod górkę jak kozica. Niestety - była to odmiana kurki, raczej nie zbierana (łykowate i bez smaku) - Kolczak obłączasty.
 Ciekawe - tych ślimaki nie jadły. Może one wiedzą więcej niż my (ślimaki oczywiście)?

Nawłoć kanadyjska zdominowała polankę. Niedługo będzie żółto aż po "horyzont".

Mały mieszkaniec lasu. Ciekawe, jaki motylek z tej gąsienicy wyrośnie.

Bielinki "rozpustniki" opanowały kwiecie łopianu ...

... a ślimaki (tym razem nasze, rodzime) podgryzały smakowite liście.

Motyle są piękne!

Szykuje się obfity zbiór owoców czarnego bzu.

Nielicznie już kwitnące pod koniec lata rośliny - Poziewnik pstry.

W przyblokowym ogródku Rusałka pawik pokazywała swoje pięknie ubarwione skrzydełka.

Chyba największy zbiór sezonu!

UCZTA!!!
Nie ma nic piękniejszego od lasu pełnego słońca. I ten zapach! Czujecie?

Korzenie powalonego świerku tworzą swoistą kompozycję.
I tyle z sierpnia zeszłego roku.
Wkrótce, mam nadzieję, że znajdę chwilkę czasu na następne miesiące.

Pozdrawiam serdecznie i przesyłam całuski tym którzy chcą je otrzymać. Pa....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będę usuwać wszystkie wulgaryzmy i seksistowskie propozycje.