Las i jego tajemnice

poniedziałek, 6 marca 2017

Radość dla kotów, nadzieja dla ludzi - marzec 2017

Sopot, 06.03.2017

No i mamy już marzec. A właściwie już za nami prawie tydzień marca.

Miesiąc zaczęłam "pracowicie" - od spacerów i "spotkań" rodzinnych. Pogoda sprzyjała. Może nie było aż takiego żaru z nieba, Słoneczko przyświecało jeszcze leniwie, ale temperatura powyżej zera i brak wiatru aż zachęcały do bliższych i dalszych wędrówek.

Szukałam w LESIE WIOSNY. Nadchodzi! 

Objawia się na różne sposoby, i te przyjemne i te mniej urocze.

Z tych przyjemnych to wszechobecny już świergot ptactwa wszelakiego.
Panowie Sikory zachwali swoje wdzięki wdzięcznymi trelami. Rudziki śpiewały na potęgę. Stadko gajówek, wysoko pomiędzy gałęziami brzozy, dyskutowało: "czy to drzewo nadaje się na gniazda?". A może kłóciły się o najlepsze miejscówki? Nad głową krążyło 6 jastrzębi pokrzykując w jastrzębim języku - pewnie szykowały się do podrywu. Sroki i sójki skrzeczały na siebie nawzajem latając od drzewa do drzewa. Czasem odezwał się pojedynczy głosik innego, ptasiego drobiazgu. Stado wron próbowało zawładnąć kawałkiem lasu. Dzięcioł cierpliwie opukiwał jakiś pieniek. Może szykował już dziuplę? I po raz pierwszy dzisiaj słyszałam ziębę, Pana Ziębę. Kos, na razie tylko jeden, odzywa się przed świtem. Mój "wiosenny ptaszek" :)

Flora leśna stała w oczekiwaniu na "wybuch" wiosennej zieleni, dzisiaj spowita lekką mgiełką.


Na drzewach widać już napęczniałe pączki.



Na bukach wyraźnie "nowe" zastępuje "stare". 














Do niedawna gałęzie oblepione były zeschłymi, brązowymi liśćmi. Teraz stare liście opadają wypychane przez rodzące się, nowe życie.

Nasze "Uroczysko", jeszcze kilka dni temu zamarznięte, dzisiaj pokazało część swojego brunatnego oblicza. Niedługo, jak tylko nadejdą cieplejsze dni, da znać o swoim istnieniu "pięknym" zapachem gnijących na jego dnie liści.


















Bardzo widocznym zwiastunem nadchodzącej Wiosny były leszczynowe, żółte bazie.


Pośród całej, leśnej szarości, błyszczały w słońcu złotem. Widać je było z daleka. Będą miały wiewiórki jesienny bal :)

W lesie jest dużo wilgoci. Radość dla wszelkich mchów i porostów.



Pomimo wszechobecnej brązowej szarości, w lesie jest zielono. 














Stary pień drzewa, które zakończyło swój długi żywot i upadło, na kiedyś miękką poduszkę z liści, dzisiaj obrasta zielonym mchem dając nowe życie.


Mchy korzystają z takich okazji na potęgę.

Kilka ciepłych dni pozwoliło, żeby mech Płonnik zaczął wypuszczać swoje "kwiaty" - puszeczki pełne zalążków nasienia.
Inne mchy na razie prostują przygniecione zimowymi opadami listeczki.

Spod brązów zeszłorocznych liści zaczynają wyglądać zielone listki pierwszych roślinek zielnych - pokrzyw, jasnoty, złoci, przytuliny i wielu innych. Przeczekały zimę pod ciepłą, liściastą kołderką i teraz spieszą się do odrobiny marcowego słoneczka.







Przysiadłam sobie dzisiaj na chwilkę w zadumie na starym, przewróconym przez czas, pniu brzozy. 


I było mi tak dobrze. Siedziałam, słuchałam, słuchałam .....








Niedaleki, cicho szemrzący strumyk, snuł swoją leśną opowieść.


Niestety, musiałam wstać. Nogi ścierpły, siedzisko nieco kanciaste i jednak chłodem od ziemi ciągnęło.

Marcowe spacery są piękne. I pewnie jeszcze będą :)

Jest jednak, jak co wiosnę, zadra! Znowu natknęliśmy się na wycinki.
Tym razem w sobotę i niedzielę małżonka "wywlokłam" na dalszy spacer. I naszym oczom ukazał się widok opłakany. WYCINKA! Zniknął nasz ulubiony, maślakowy zagajnik. Całkowicie! Już maślaka tam pewnie nie zobaczymy.

Tutaj był nasz ulubiony, maślakowy zagajnik.
Wracając dzisiaj rano ze spaceru, od razu po wyjściu z lasu, owiał mnie zimny wiaterek od morza. Chwilę później napłynęła mgła. A teraz - pada deszcz.

Ot - marzec....... :)))

Miłego "marcowania"!

(Więcej zdjęć na stronie Zaczyna się... - wiosna)


Sopot, 21 - 27.03.2017r.

Ponad trzy tygodnie a ile zmian.
Bywałam na spacerkach leśnych - mało. Często padał deszcz, chwilami śnieg. Brrr.... Najdziwniejszy widok był w środę 22 marca rano, około 9,00. Z nieba leciały całkiem spore płatki śniegu i ... świeciło słoneczko. Widok - trochę dziwny. Potem spadł deszczyk i padało, "lało" do następnego dnia, do około 10 rano. Widywałam już słoneczko i deszcz razem. Ale śnieg?
Nasza pogoda robi się coraz dziwniejsza.

Dwa tygodnie temu na spacerku starałam się uchwycić pierwsze przejawy wiosny. Troszkę zieleni tu i tam. Mało tego było.
Namówiłam męża na dłuższy spacer - kilka oznak Wiosny udało się znaleźć.
Mchy, paprotki i huby korzystają z wilgoci i odrobiny ciepła.
"Śpiewające Źródełko", czyli "Żabi staw" jeszcze ciche. Nawet skrzeku na nim nie widać. Ale pojawiła się para dzikich kaczek.


Ciekawe, czy zdołają wychować młode, zanim źródełko wyschnie. Bywało, że zanim młode urosły, bajorko wysychało. Nie wiem, co z kaczuszkami było. Nie bywam tam codziennie. Ale widziałam zasuszone żabki. To bajorko jest przy starej studni (widać na zdjęciu). Wiosną i wczesnym latem jest duże i dość głębokie. Potem zanika do małej kałuży. A dlaczego "Śpiewające"? Bo kiedyś, idąc spacerkiem wiosennym z mężem, już z daleka było słuchać rechotanie żab. Po podejściu bliżej bajorko aż roiło się od zakochanych par. A ich "śpiew" aż dźwięczał w uszach.


Glistnik Jaskółcze Ziele w miejscu osłoniętym od morskiego, zimnego wiatru, wypuścił swoje zielone listki.











Wiewióreczka, korzystająca z dobrodziejstw ogródków ( rosną tam orzechy włoskie), czmychnęła z płotu na nasz widok.
Pomalutku las budzi się. Pączki na drzewach robią się coraz grubsze i czekają na dzień, kiedy przeobrażą się w pełne zieleni listki.

Na zacienionym wzgórzu przebiśniegi rozkwitały pomału, jakby zastanawiając się, czy to już pora...
Młode listki jasnoty cieszyły zielenią pośród wszędobylskich brązów i szarości zeszłorocznych liści.














I tak mijały pierwsze dni wiosny. Spacery stały się coraz dłuższe, coraz przyjemniejsze. Coraz częściej pełne słońca. Miło było patrzeć, jak spod warstwy liści coraz częściej wyglądają pierwsze siewki. Wystawiały na światło dzienne swoje zielone oczka i radośnie uśmiechały się.

Leśne chóry coraz głośniej dawały znać, że czas zalotów rozpoczęty. Wszędzie mnóstwo było zalotników i "zakochanych" par. Fruwały, świergoliły, świstały, gwizdały, stukały, gruchały i....

Któregoś ranka obserwowałam, jak dzięcioły porozumiewały się wystukując "tam tamy" na suchych gałęziach. To też przejaw godowych zachowań. Im głośniej stukasz - tym jesteś silniejszy.
Na przeciw balkonu mam skarpę obrośniętą leśnymi drzewami. Jest tam także okazała sosna z obłamanym, dość grubym konarem. Przyleciał dzięcioł, zaświecił swoim pięknym, czerwono - wiosennym brzuszkiem i zaczął starannie oglądać ów konar. W końcu wybrał odpowiednie miejsce przy końcówce i zaczął bębnić. To było jak seria z karabinu maszynowego. Chwilę posłuchał, znowu zabębnił i po chwili, z niedalekiego lasu (wszak mieszkam przy lesie), odezwał się w ten sam sposób drugi dzięcioł. "Mój" ponowił terkot. I znowu odpowiedź z lasu. "Zabawa" trwała dobre 5 minut. W końcu dzięcioł postanowił pewnie sprawdzić, kto utrudnia mu zaloty bo ... odfrunął.

Podczas spaceru widziała inne miłosne zachowania. Tym razem wron. Jest u nas, w okolicy bloków, kilka par, które gniazdują na osiedlowych sosnach. I własnie na taką parkę trafiłam. Widok był piękny. Niestety, całego zdarzenia nie sfilmowałam - nie chciałam ptaszków speszyć. A było to tak...
Na pagórku siedziała sobie Pani Wrona (teraz to wiem, przedtem była to po prostu wrona). Podleciał do niej z pobliskiego dębu Pan Wron z pękiem gałązek w dziobie. Położył owe gałązki przed swoją wybranką i pojedynczo jej podawał. Ta oglądała, odkładała na bok, łapała z powrotem, znowu odkładała jakby w inne miejsce. Na koniec złapała w dziób jakieś trzy witki i odleciała budować gniazdo. A Pan Wron poleciał znowu na dąb i zaczął zbierać następne gałązki, starannie wybierając rodzaj i gatunek. Wszak znał już gust pani swego serca.
Pani Wrona i Pan Wron
Każdy dzień spaceru przynosił nowe, zielone odkrycia. Wszędzie pojawiły się już pączki zawilców, a w bardziej nasłonecznionych miejscach nawet prawie zakwitły. Za kilka dni, jeżeli będzie nadal tak ciepło, las będzie znowu biały - tym razem od kwiecia. I tak rozpocznie się "kolorowa epoka".

Najpierw białe zawilce, następnie rogownica, chwilę później przyjdzie pora na żółtość złoci i ziarnopłonów, jaskrów, a wśród kwitnących jeszcze białych zawilców gajowych pojawi się nieco rzadszy, zawilec żółty. Maj rozkwitnie już pełnią kolorów, dodając niebieski, fiolet, czerwień.

Wszędzie robi się zielono.
Mchy, trawy, młode siewki różnych leśnych roślin - sama radość!



Trawa - Kosmatka Owłosiona - pokryła się całymi wiechciami pączków.













Drobne listki Gwiazdnicy Pospolitej pomału zakrywają zeszłoroczne liście, aby na koniec ucieszyć nas białymi kwiatuszkami.













Wszędzie radośnie świecą młodą zielenią kępki traw przeróżnych.
















W sobotę i niedzielę "wyciągnęłam" męża na dłuższy spacer. Pogoda była sprzyjająca. Może nie było upału, szczególnie w sobotę, ale spacer i odkrywanie wiosennych nowości uważam za udany.

Przez chwilę obserwowaliśmy zaloty Pana Szpaka. Para siedziała niezbyt wysoko na gałęzie buka. Pan Szpak stroszył piórka, trzepał ogonkiem i radośnie pogwizdywał. Pani Szpakowa udawała nieprzystępną, fruwając z gałęzi na gałąź, ale nigdy dalej niż na sąsiednią. Pan Szpak dziarsko podążał za nią i dalej odgrywał swój godowy taniec. Pewnie założą gniazdo.

A w lesie z dnia na dzień poszycie bardziej zielone.




Pojawiły się pierwsze kwiaty Złoci Żółtej....















..... i pierwszy kwiat podbiału.
















                                                       

Marchewnik dziarsko rozpościera swoje pierwsze liście.

Na krzewach pierwsze "palemki" liści.

W piątek, przy okazji załatwiania spraw w pobliżu Sopockiego Molo, zaszłam na krotki spacer na plażę. Było cudnie. Mimo wczesnej, porannej godziny (ok. 8,00 rano) słońce już mocno przygrzewało. Błyskało na delikatnych falach. Do nóg podpływała morska piana, a kolorowe muszelki zdobiły piasek.
Stado łabędzi przy brzegu czyściło swoje piórka. 





Na porannym, niedzielnym spacerku, idąc bardziej zacienioną ścieżką, natknęliśmy się na oszronione nocnym przymrozkiem przydrożne roślinki. Młoda pokrzywa wyglądała jak posypana lodowym cukrem.


Wkrótce słoneczko roztopiło szron i powróciła świeża zieleń.

Cudnie jest podglądać przyrodę wiosną. Jak z dnia na dzień świat zmienia się z szaro - burego w kolorowy i pełen radości.

Miłych, wiosennych spacerków! :)))